niedziela, 29 maja 2011

Rozwój psychoseksualny? A cóż to takiego?

Drodzy Blogowicze! 
Chciałbym się do Was zwrócić z ogromną prośbą o POMOC.  Jestem na etapie przeprowadzania badań naukowych w ramach mojej pracy magisterskiej. Potrzebuje RODZICÓW, którzy chcieliby mi pomóc i wypełnić ankietę dotyczącą rozwoju psychoseksualnego dziecka. Wypełnienie ankiety zajmuje ok 15 minut, są tyko 2 pytania otwarte, reszta to a, b, c(..). Ankieta jest anonimowa!
To właśnie o tych Maluczkich :)













Temat mojej pracy to:

"Poziom wiedzy rodziców na temat psychoseksualnego rozwoju dziecka".

Ankietę prześlę na maila, skype, gg, którego otrzymam od Pana/i.

Kontakt do mnie to:
 
mail : carlos03@tlen.pl
gg    : 1516757
skype:  carlos-robbi

Krzysztof

niedziela, 22 maja 2011

Ślub - ale jak?



1.                  Mieliśmy w planach, że moją przyszła narzeczoną poprowadzi do ołtarza tata, co mnie wprowadzało w poczucie zazdrości i niezadowolenia. Miał to być symbol przekazania córki innemu mężczyźnie. Natomiast wizja księdza jest całkiem inna. W tym kościele nie będziemy naśladować amerykańskich filmów tj. czerwony dywan (z tego co wiem to będzie), ojciec prowadzący córkę do ołtarza. W tradycji polskiej jak usłyszeliśmy jest inaczej. To kapłan wychodzi  po młodych i zaprasza ich przed ołtarz, by pobłogosławić związek.


2.                  My podpiszemy dokument dot. ślubu konkordatowego na ołtarzu, ponieważ pięknie to wygląda, uroczyście, a nie gdzieś tam w zakrystii, czy kanciapie. Nie, nie, nie, to nie tak ma być. Sakralny charakter ołtarza powoduje, że nie jest to miejsce na „załatwianie” spraw cywilnych. Na ołtarzu dokonuje się przeistoczenie, a nie podpisywanie ważnych, ale urzędowych dokumentów. Tak jak Urząd Stanu Cywilnego nie jest miejscem do sprawowania eucharystii. Zakrystia czy jak kto woli kanciapa niczego nie  odbierze z doniosłego charakteru tej uroczystości.


3.                  Dzieci poniosą nam obrączki, bo to ładnie wygląda. A po co to? Co dzieci rozumieją z tego? Co to w ogóle mają symbolizować niosące dzieci? Nawet taki „drobiazg”  jak obrączki ma swoje miejsce w kościele podczas ceremonii. Znowu te amerykańskie filmy.

Myślę, ze warto czasem posłuchać innych, by dostrzec drugą stronę medalu. Mamy piękną polską kulturę, w tym symbolikę ceremonii ślubnej. Dlaczego chcemy od niej uciekać?

Jakie Wy macie zdanie na ten temat? Może lepiej szukać urozmaicenia ceremonii?
A może nie wyrzucać polskiej kultury?


wtorek, 17 maja 2011

Radość, śmiech i gwar…

            Godzina 18! Radość, śmiech i gwar! To trening tych Największych- czyli dzieci. Dlaczego tu jestem, przecież mógłbym odpoczywać po pracy? Właśnie przebiegł obok mnie Kaka, tam dalej Cristiano Ronaldo a także Raul. Co tu się dzieje? Ale po kolei.
            Jestem na treningu piłki nożnej tych najmłodszych. Są to dzieci w wieku około 5-10 lat.  Nie jestem w stanie napisać tego, co się we mnie dzieje, swoich uczuć, doznać czy nastroju. Jestem w miejscu, gdzie jednocześnie trenuje kilkadziesiąt dziatków. Trenuje, bawi się, rozwija swoje zdolności piłkarskie. Jest to niesamowity obrazek, każdy inaczej ubrany niczym biegająca paleta barw, z nazwiskami swoich idoli na koszulkach. Poszukajmy pozytywnych stron tych treningów.
Rozwój motoryczny- młodzi chłopcy, aktywni fizycznie, szlifujący swój talent piłkarski. Jest to bardzo ważny aspekt rozwoju młodej osoby. Czyli aktywność fizyczna!
Trening to także zabawa, która daje radość, uczy rywalizacji, walki czy zaangażowania. Ci młodzi chłopcy uczą się funkcjonowania w drużynie, tworzenia więzi, znajomości czy przyjaźni. Wspólny trening, tj. praca, zabawa wzmacnia te więzi oraz uczy odpowiedzialności za kolegę z drużyny. Pozytywną stroną treningów jest nauka systematyczności, wzięcie odpowiedzialności za uczestnictwo w treningach. Piłkarze traktują je bardzo poważnie, czują się jak „gwiazdy” oglądane w telewizji, których nazwiska noszą na swoich koszulkach.
            Widzimy jak bardzo treningi rozwijają tych chłopców, pod względem fizycznym oraz psychicznym. Nie mógłbym nie wspomnieć o trenerach, opiekunach tych grup. Osoby profesjonalnie podchodzący do każdego treningu, z ogromnym zaangażowaniem, traktujący młodych piłkarzy jak przyjaciół, z indywidualnym podejściem do każdego z nich.
            Jaki to wzruszający a zarazem radosny obrazek. Jak te dzieciaki się bawią, śmieją, żartują i cieszą z udanych zagrań. Ściskają się, poklepują czy przedrzeźniają. Niesamowity uśmiech towarzyszący tej zabawie, czasem zadziorna mina a niekiedy łzy spowodowane upadkiem. Oglądając te diamenty, wsłuchując się w ich śmiech czuję się niewiarygodnie, nie potrafię tego nazwać.
            Co czuję? Radość, śmiech i gwar… a ja czuję smutek, żal. Z jednej strony moje serce się raduje, czuję sacrum, a z drugiej strony te uczucia powodują tzw. doła. Dlaczego? Co jest tego powodem? Będąc na jednym z ostatnich treningów, uświadomiłem sobie dlaczego takie uczucia mnie dopadają właśnie na spektaklu tych  młodych aktorów.  Wróciłem do marzeń, planów, celów z dzieciństwa. Chciałem być piłkarzem, sportowcem, trenerem a nawet komentatorem sportowym. Jednak tak się nie stało. Zakopałem te plany, marzenia bardzo głęboko na dnie swojego serca. Pogodziłem się z tym, przywaliłem je wieloma warstwami rzeczywistości. A teraz, gdy patrzę na tych trenujących  chłopców to wszystko się budzi, wrze, próbuje się wydostać na powierzchnię. Sam nie wiem czy patrząc na te dzieci, chcę być jednym z nich, a może ich trenerem albo po porostu powrócić do tego co zakopałem głęboko. Oczywiście zazdroszczę także tatusiom, stojącym przy boisku i oglądającym swoje „gwiazdy”. Wewnętrznie jednak rywalizującym między sobą, czyj syn jest lepszy, ale dopingujący i cierpliwie czekający na swojego syna. 
W moim wnętrzu następuje starcie wody i ognia, dwóch żywiołów. Zadaje sobie pytanie co zrobić by owe żywioły się połączyły, tworząc jedną siłę, działającą ku dobru, by nie zakopywać tego bagażu na dnie, ale by umieć sobie z nim poradzić. Uświadamiam sobie także mechanizm przerzucania swoich planów, marzeń, niespełnionych ambicji na swoje ewentualne dzieci. Dlatego należy z tym problemem się uporać, by nie wyrządzić krzywdy innym.
            Dla jednych jest to zapewne błaha sprawa, ale nie dla mnie. Może dlatego, że jestem kibicem piłki nożnej. Na tych treningach spotykam dwie z trzech miłości swojego życia, tj. piłkę i dzieci. Jest to dla mnie mieszanka wybuchowa, jak dużo znacząca w moim życiu, to tylko oprócz mnie Bóg to wie. Ci chłopcy (czasem spotykam także dziewczynki grające w piłkę nożną) w wieku 5-10 lat są jak to mawiał Jan Paweł II przyszłością narodu, w tym sensie przyszłością piłki nożnej, i to też jest ważne, ponieważ piłka nożna kształtuje całego człowieka.
            Dlaczego postanowiłem zapisać tych kilka myśli i się tym podzielić? Być może by poczuć się lepiej, by choć trochę przekazać wam co czuję. Z jednej strony są to zwykłe treningi dzieci, ale z drugiej mają one swój sens, głębie i swoją duszę. Dla jednych jest to nic takiego, a inni przeżywają je bardzo mocno. Spróbujcie zamknąć oczy i zobaczyć tę grupę dzieciaczków biegających za piłką, przewracających się o własne stopy, od których bije radość a w pewnym sensie i miłość. Miłość tych maluczkich! Jestem przekonany, że oni wykorzystają ten czas, by w przyszłości nie musieć odkopywać swojego bagażu niespełnionych marzeń. Jestem przekonany, że nie powiedzą by ten czas był stracony, lecz zapamiętają go jako czas radości, jako przygodę, która nigdy nie zostanie zapomniana.
Mi pozostaje uporać się z bagażem i sprawić by w następnym roku, będąc na treningach tych najmłodszych nie odczuwać  już smutku czy żalu, ale by pozostało w moim sercu tylko….
radość, śmiech i gwar!

Chwała Ci Panie za ten czas treningów, za te Dzieci, tych trenerów.




Krzysztof,
Zepperen/Belgia, wrzesień 2009r.