środa, 31 lipca 2013

Dziecko - Dobro Luksusowe?

Mam wrażenie, że obecnie dziecko staje się coraz bardziej Dobrem luksusowym. W moim środowisku jest wiele małżeństw, które nie mają (z różnych przyczyn) dzieci, wielu znajomych, którzy nie mają dzieci, wielu babć, które nie mogą doczekać się wnuka i co gorsza w wielu przypadkach brak rokowań na wnuka. Szymon ma wiele babć, wielu dziadków, ciotek, wujków... Na ulicy ludziska zaczepiają, pytają, czasem dotykają, dają za darmo owoce na ryneczku dla dziecka etc.

W pokoleniu moich rodziców a nawet narodzin mojego pokolenia  w którym dzieci nie brakowało, normalne było, że kobieta w młodym wieku zachodzi w ciąże i rodzi jedno a często kolejne dzieci. A teraz? Rodziny dobrze usytuowane z "aż" jednym dzieckiem, młode małżeństwa, których nie stać na dziecko, bo... i tu powody są różne: od racjonalnej decyzji na dany moment do chęci kupna lepszego auta lub mieszkania, ewentualnie wygodnictwo.
Obecnie rodzina z trójką dzieci postrzegana jest jako dziwactwo (doświadczenie znajomych) a 3+ to patologia. 

Jakie macie zdanie na ten temat?

Foteczkowo z ostatnich odwiedzin znajomych z południa :)

Prezent dla Szymka od naszych Gości :) Fajna zabaaawka

Hellooo konsumuję :)

Tylko podrzucę mamę  i zaraz wracam :P

Do zobaczenia za jakiś czas...

67 komentarzy:

  1. No moje zdanie na ten temat już chyba znasz :)
    Ale i tak napiszę, że trójka dzieci to zdrowe minimum. Bo:
    Jedynacy skupiają na sobie całą uwagę rodziców i później trudno im się oderwać i wejść w dorosłe życie.
    Dwoje dzieci ma niewiele lepiej; mają siebie, za to są ciągle porównywane.
    To doświadczenie moje, męża i znajomych. Z obserwacji wynika, że przy trójce dzieci częściej zdarzają się dobre relacje w rodzinie (tzn ani zbyt słabe, ani zbyt mocne).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow dzięki za takie wnioski. Może inni maja podobne odczucia?

      Usuń
  2. Zdjęcia Szymka są super! ten uśmiech rozbraja i...jakże tu nie odpowiedzieć podobną miną?
    Na temat wielodzietności są podzielone zdania;
    ja jestem 10-tym dzieckiem już powojennym czyli wedle dzisiejszego postrzegania i nazewnictwa pochodzę "z rodziny patologicznej" ale na pewno biednej; jednak dzieci rodziły się także w czasie wojny -czy wówczas nie było obaw o ich przyszłość i jakość życia? zmieniły się czasy i zmieniły się poglądy na wiele tematów, nie tylko na ilość dzieci w rodzinie. Myślę, że nadejdą czasy, gdy będzie liczyło się dziecko, a nie kariera, samochód i wygodne życie.
    Mam dwie wnuczki i pokładam nadzieję w Panu, że doczekam jeszcze wnuków. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. Dobre porównanie mojej mamy,która ma 13 wnucząt i rodziców mojej żony, którzy maja 1 wnuka - Szymka, a pokolenie praktycznie to samo.

      Usuń
    2. Ja mam troje małych jeszcze wnucząt, a mój rówieśnik przy 4 dzieci doczekał się 16 wnuków, a ostatnio jeden z nich uczynił go pradziadkiem. Straciłem gdzieś jedno pokolenie. Wcześniej wyjdziesz - dalej zajdziesz, prawda?
      Pozdrawiam
      tatul

      Usuń
  3. Ja też jeszcze kilka lat temu chciałam mieć 3 dzieci, ale teraz to już postrzegane, jako patologia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak postrzegają Ci z patologią na tej płaszczyźnie.

      Usuń
  4. Gdzieś tam wyczytałem, że wychowanie dziecka kosztuje ok. 150 tys. {Mnie kosztuje jeszcze dzisiaj :)}. A tak na temat - to chyba 3+ patologią nazywają Ci właśnie opisani. Bo ja tak nie uważam! W ogóle nie uważam, że posiadanie nawet 10 dzieci to patologia. Co najwyżej czasami jest to mało rozsądne.

    OdpowiedzUsuń
  5. Coś w tym jest... Ostatni etap mojej ciąży to nieustanne pobyty w szpitalach, w których spotykałam się z wieloma rodzącymi mamami. I jakie było moje zdziwienie, gdy za każdym razem (za KAŻDYM!) byłam najmłodszą ciężarną (a mam 25 lat). Wszystkie panie było po trzydziestce, a nawet po czterdziestce. Większość z nich nie mogła zajść w ciążę lub - jak to określiła - czekała na odpowiedni moment. Dla mnie odpowiedni moment, to jedynie PO ŚLUBIE. I tak u nas było: narzeczony poczekał aż skończę studia i podejmę pracę i wówczas się pobraliśmy. Mieszkanie kupowaliśmy już będąc w trójkę, choć jeszcze o tym nie wiedzieliśmy. Bóg zadecydował, tak uważam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie trochę inaczej było:) Na patologi leżałam z 22-latką która rodziła już drugie dziecię, na sali pooperacyjnej z 16-latką, a na położnyczym z 22 latką z pierwszym dziecięciem. Mając 24 lata naprawdę czułam się staro:))) To po prostu zależy od tego, na jakich ludzi się trafi... Ja akurat mam wokół siebie mnóstwo matek w moim wieku, niektóre już z dwójką dzieciaków nawet.
      Szczerze mówiąc w moim otoczeniu osoby odkładające poczęcie dziecka w jakąś bliżej nieokreśloną przyszłość to raczej jednostkowe przypadki.

      Usuń
    2. Dzięki za podzielenie się.

      Usuń
    3. Ups, jak rodziłam Antosia miałam 23 lata, a nie 24:) 24 to teraz mam. A i tak czułam się staro:)

      Usuń
  6. Chyba coś wiem o tym;P

    Za kilka dni z mężem minie nam 2 lata od ślubu,a my? nadal nie planujemy dziecka..

    Jak zawsze jest tysiące powodów..
    a to nie mamy własnego mieszkania,a to nowe auto by się przydało i tak by sie wymieniało do nie skończoności..

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak Wam ten maluch rośnie!!!
    Jest superowy :-)
    Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj rośnie rośnie, teraz walczy z czterema ząbkami wyżynającymi się i pleśniawkami blee... i niby 3- dniówka.

      Usuń
  8. ja mam nadzieję ( czy raczej mamy) na wiele dzieci i mamy nadzieję, że nie będziemy musieli długo czekać :)
    W rodzinie jest siła, życie..

    Wiem, że wielu teraz czeka nie wiadomo na co i kiedy.. a czas ucieka...

    OdpowiedzUsuń
  9. Niestety czasy są coraz gorsze ludzie z dnia na dzień tracą pracę i nie widać poprawy. A przecież sama miłość do dziecka nie wystarczy, trzeba je ubrać nakarmić zapewnić byt. Ja znów spotykam się ostatnio z przypadkami praca albo dziecko...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wtrącę się. A gdzie w tym miejscu zaufanie Bogu? Przecież On się troszczy także o nasz codzienny byt. My mamy wykonać swoje 100% a On wykona resztę.

      Usuń
    2. A gdzie w podejściu totalnego co ma być to będzie własne 100%? ;);)

      Usuń
    3. Hmmm ja tak tego nie widzę, moja mama naprawdę mogę to powiedzieć harowała jak wół żeby utrzymać mnie i siebie. Widywałam ją praktycznie tylko w niedziele. I chyba nie czułam wtedy opieki Boga...

      Usuń
    4. Dokładnie tak..czasy są coraz to gorsze..młodzi po studiach często nie mają pracy..nie stać ich na własne mieszkanie..nie mogą wziąć kredytu, a jeśli już go dostaną to muszą zacisnąć pasa by w miarę starczyło "od 1 do 1"...a co dopiero na dziecko.. Popieram świadome macierzyństwo..sama mam 25 lat i póki co nie planuję dziecka...

      Usuń
  10. Ja zawsze mówiłam, że chcę mieć 3 dzieci. Życie ułożyło się inaczej. Straciłam dwie ciąże i walczę o trzecią. Mam 30 lat. Czy będę mogła mieć 3 dzieci? nie wiem. Teraz marzę tylko o tym by choć jedno donosić. Myślę, że coraz więcej par ma z tym problem. Większość z nich nie przyzna się do tego. Wiem to z własnego doświadczenia. Takie tematy bolą. A na niewygodne pytania najłatwiej jest odpowiedzieć, że ma się jeszcze czas albo chce się korzystać z życia. Dziś dziecko jest dobrem luksusowym i dla wielu par nieosiągalnym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powodzenia życzę. Wierzę, że niedługo będziecie po tej stronie w Trójkę :)

      Usuń
  11. Moje zdanie jest takie, że to jest sprawa tylko i wyłącznie między Bogiem i małżonkami a zaglądanie komuś w portfel, ocenianie warunków i stwierdzanie czyjegoś stopnia otwartości na życie jest wielce niestosowne, zwłaszcza, że nikt nigdy nie widzi całej sytuacji poza samymi zainteresowanymi. Ktoś ma prawo mieć jedno tak samo jak inny ma prawo mieć dziesięcioro.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie dlatego nie piszę personalnie, ale chyba wiesz jaki jest obecnie stosunek wielu związków (nie koniecznie małżeństw - nie ta bajka) do posiadania dzieci?

      Usuń
    2. Mi się wydaje, że taki stosunek o którym piszesz w dużej mierze wynika z tego, co nam wmawiają media. Lansuje się taki pogląd, że dziecko jest nie wiadomo jakim obciążeniem i nie wiadomo ile kosztuje. Ja się tego nasłuchałam, i na tą chwilę jestem zdziwiona, że kosztuje tak mało! Wiadomo, trzeba czasem więcej pokombinować, poszukać czasem rzeczy używanych, poczekać na promocje, zrezygnować z gotowych słoików i markowych zabawek itd- ale wtedy to naprawdę nie wychodzi duża suma. Jestem ciekawa co jest wliczone w te 220 tys do 18 rż?! Tablety, komórki, jazda konna?
      Wiadomo, z czasem wydatki będą rosnąć,no ale też zawsze można pokombinować i je ograniczyć.
      Mimo wszystko i tak myślę, że decyzja o dziecku zawsze jest jakimś aktem odwagi. Bo trzeba się odważyć z czegoś zrezygnować, zaryzykować zmiany w życiu zawodowym, w życiu osobistym, sytuację materialną, podjąć się wyrzeczeń, i czasem przeciwstawić się poglądom i opinii otoczenia, a także swoim własnym barierom i uprzedzeniom. Nie mi oceniać, ile ktoś ma w sobie odwagi, pomijając już fakt, że nigdy nie znamy całej sytuacji danej rodziny- i tu zgadzam się z Tą z żebra, to indywidualna decyzja małżeństwa, nic mi do tego, ile kto planuje dzieci, z jakiego powodu i czy to powód wystarczający.

      Usuń
    3. Właśnie powiem Ci szczerze, że ja nie spotkałam się w swoim otoczeniu z takim podejściem, o którym piszesz, że ludzie czekają nie wiadomo na co. Wszyscy owszem czekają, ale chcą i kombinują jak by tu pracę ustawić, żeby te dzieci szybko były. I nie czekają bynajmniej na dorobienie się domu z ogrodem i dwóch samochodów. Jak ktoś zarzuca młodym ludziom wygodnictwo, że nie chcą zrezygnować z zagranicznych wycieczek co roku, zastanawiam się w jakim świecie oni żyją i gdzie oni widzą takich ludzi. Nie wiem co ostatnio ludziom tak odbija, że patrzą jeden na drugiego ile kto ma dzieci i dlaczego tak mało/dużo i zaraz zarzucają egoizm albo patologię. Za mało roboty chyba mają.

      Usuń
    4. Chyba nie czaję o co kaman w Twoim komentarzu.

      Usuń
    5. Mam na myśli to, że wszędzie ostatnio wszyscy prowadzą długaśne dyskusje o tym jacy młodzi wygodni, że nie mają dzieci, a ja jeszcze nie spotkałam młodych, którym można wygodę zarzucić, bo prawie nic nie mają. ;)

      Usuń
  12. Super ze macie tego Szymonka on jest naprawę cudny i bardzo radosnym dzieckiem. Pozdrawiam was kochani trzymajcie się ciepło !!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Zgadzam się Krzysiu z tym, co napisałeś. Kiedy zaszłam w drugą ciążę wszyscy mówili,że jesteśmy głupcami, bo żyjemy z jednej pensji i decydujemy się na kolejne dziecko. My jednak nigdy nie żałowaliśmy swojej decyzji. Wcale nie czuję, by żyło nam się gorzej. TO, że wolę zrezygnować z wielu rzeczy, by kupić coś dzieciom, bardzo mnie uszczęśliwia:) Gdyby nie choroba nasza rodzina by się powiększyła. Uściski dla Ciebie, Żony i Szymusia (który urodził się tego samego dnia, co mój Piotruś):)

    OdpowiedzUsuń
  14. Witaj!
    A ja niestety uważam,że dziecko jest ''towarem luksusowym''.
    Nie wiem jaka u Was jest sytuacja z mieszkaniem, ale my swojego własnego mieszkania nie mamy i prawdopodobnie jeśli chcemy je mieć, to czeka nas kredyt.
    Jedna pensja+kredyt+maluch=impossible...

    I widzisz...tutaj nie chodzi o angielski u Helen Doron czy buty z Bartka za 150 złotych. Tutaj chodzi o niepewne życie z jednej pensji. I tak mój Osobisty ma stresującą pracę, a ja nie chcę mu dokładać dodatkowego stresu poprzez nałożenie roli jedynego żywiciela w rodzinie...

    My też chcielibyśmy mieć więcej niż jedno dziecko, ale to jeszcze trochę...

    Pozdrawiam!
    lasubmersion.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, dlatego w notce jest takie sformułowanie jak "racjonalna decyzja".

      Pozdrawiam serdecznie,

      Usuń
    2. Kiedy zdecydowaliśmy się na dziecko mieszkaliśmy w kawalerce, wynajmowanej.
      Teraz mamy dwójkę, wprawdzie własne mieszkanie (oczywiście na kredyt), ale pensja już tylko jedna. Wszystko się da! Jak się chce...

      Usuń
    3. Pewnie że się da! Męża od leków odetnę i 700zł zaoszczędzone. Można? Można. ;);)

      Usuń
    4. No wiadomo, że nie kosztem wszystkiego... Ale chodzi o to, że my bardzo mocno przeszacowujemy koszty, jakie niesie ze sobą dziecko. Na przykład to 220 tys, jakie podał Krzysztof. Z ciekawości obliczyłam ile to wychodzi na miesiąc: 1018,52zł. I teraz młode małżeństwo, które myśli o dziecku, bierze kalkulator i wylicza sobie, że tyle musi być w stanie odłożyć w miesiącu, żeby było ich stać na dziecko. No i dochodzi oczywiście do wniosku, że ich na dziecko nie stać.Tymczasem ja jestem zszokowana tą kwotą, bo my wydajemy na Antka nie więcej niż 150 zł w miesiącu. Jest ogromna różnica między 1018 zł, a 150zł, prawda? Oczywiście są co jakiś czas większe wydatki typu fotelik samochodowy, za którym się teraz rozglądamy, ale to jest wydatek już na kilka lat. I oczywiście jeśli ktoś musi kupować mm, słoiki albo nowe ubranka i zabawki to koszty rosną, ale i tak tysiąc złotych miesięcznie na samo dziecko wydaje mi się kwotą kosmiczną. Po odliczeniu rachunków niewiele więcej nam zostaje na życie, a jesteśmy w stanie się z tego utrzymać we trójkę i jeszcze co miesiąc coś odłożyć.

      Mi się wydaje, że to nie tyle koszty życia rosną, co standard życia rośnie. Kiedyś korepetycje z angielskiego i basen był luksusem, teraz to jest standard. Kiedyś te same ubrania ubierały kolejne maluchy, póki się nie rozpadły, teraz spotykam rodziców, którzy w życiu by nie ubrali dziecku używanego ciuszka. Kiedyś mamy gotowały dzieciom same, dziś mamy obiadki w słoikach. Kiedyś dzieci mogły być we trójkę w jednym pokoju, dziś to nie do pomyślenia, każde dziecko musi mieć własny pokój. Nie mówię, że to złe, bo z wielu udogodnień sama korzystam. Tyle że podniesienie standardu życia niesie ze sobą większe koszty. Ale nie okłamujmy ludzi, że to są rzeczy niezbędne, i że nie da się utrzymać dziecka za mniej niż tysiąc złotych miesięcznie.

      Usuń
    5. A z tym to ja się zgadzam i też twierdzę, że te koszty są z nie powiem czego wzięte. Też tak właśnie kiedyś liczyłam i się dziwiłam skąd ta kwota. Ba, nawet twierdzę, że dwójka dzieci bardziej się "opłaca" niż jedno, bo właśnie wiele rzeczy się kupuje na lata. Ja nie potrzebuję nie wiadomo czego, nie muszę mieć osobnego pokoju dla każdego dziecka, ubranka mogą nosić jedno po drugim, z natury kasą nie szastam na prawo i lewo. Ale żeby tak lekko mówić, że jak się chce, to się da, to też przynajmniej jedno musi mieć pracę (nawet bez kokosów, ale w miarę pewną) i trzeba być zdrowym. I wtedy to można kombinować. Bo samo to, że się da, to właśnie z tymi lekami, jak wyżej napisałam też by się dało. ;)
      I żeby nie było, ja się czuję rewelacyjnie przez Boga zaopiekowana, serio! Przy takich cenach leków jakimi nas parę dni temu zastrzelili to i tak jest cud, że się udaje, więc w Bożą pomoc, to ja w ogóle nie wątpię. ;) jak nam da teraz dziecko, to nam pomoże, ale póki nie daje, to się nie upominam. ;) Chociaż i tak dość lightowo podchodzę, wątroba na szczęście się regeneruje. ;)

      Usuń
    6. Tak w ogóle to jestem ciekawa jak u innych się te wydatki rozkładają. Czy tylko ja jestem tak skąpa? Ale mi naprawdę szkoda 1500 złotych na nowy wózek skoro za 350 złotych używany po jednym dziecku mogę kupić:)

      Usuń
    7. WiTaMy w klubie. Nas po protu nie stać na rozrzutność. Wózek używany, ciuszki w spadku. Tak naprawdę to łatwiej byłoby wymienić co sami kupiliśmy. Teraz szukamy fotelik dla Juniora pow. 9kg również używany. I tak to się kręci.

      Jak mielibyśmy czekać aż spłacimy mieszkanie, znajdziemy stabilną pracę, to szkoda gadać.

      pozdrawiam, :)

      Usuń
    8. A tak w ogóle to czasem po opłatach zostaje nam 200-300zł. Czasem rodzina dopomoże, ale żyjemy he he :D Szymek też fałdki na brzusiu ma, więc nie głodujemy :D

      Usuń
    9. Mam pytanie do Żony...

      jak udaje Ci się wydać na miesiąc tylko 150zł na potrzeby dziecka? Przecież same pieluchy kosztują sporo... Pytam z czystej ciekawości, sama też uważam, ze można nie wydać fortuny na dziecko (z roztropności i rozsądku, a nie ze skąpstwa), ale jednak pomimo wszystko te 150zł to mało. Jak CI się to udaje?

      Usuń
    10. Gizmowo,
      niestety u nas kosztem (dosyć dużym) są studia zaoczne. Narzeczony kończy za pół roku, ja dopiero za rok (i to licencjat). Dlatego też na magisterkę idę na dziennie bo to mi się bardziej opłaca niż praca na pół etatu i zaoczne studia.

      Żona,
      według mnie ten wydatek w postaci ponad 1000 złotych jest mocno przesadzony. W rodzinie mamy kilkoro małych dzieci i patrząc na ceny ubranek czy akcesoriów musiałabym chyba zwariować, aby płacić np.20 złotych za bodziaka czy śpioszki. Sama szukając prezentów dla moich kuzynów i kuzynek szukam rzeczy używanych w dobrej cenie.Mnie bardziej w kwestii rodzicielstwa niepokoi fakt niewystarczającej ilości źłobków czy przedszkoli. Nie martwi mnie to, że moje dziecko musiałoby ''przemęczyć się'' w używanym bodziaku czy wózku bo sama również kupuję ubrania w second-handzie:)Jednak...chciałabym, aby moje dziecko miało dostęp do dobrej edukacji i tutaj nie myślę o korepetycjach bo raczej sama będę je uczyć języków. Głupia książeczka to czasem 10 złotych...

      Lasubmersion.blogspot.com

      Usuń
    11. Dokładnie, dokładnie o to mi chodziło! Dziękuje Żono :)
      Ja sama dzieciakom nic praktycznie nie kupuję, bo wszystko mamy po kimś. To jest bardzo pomocne, bo artykuły dziecięce są drogie.
      Teraz w spadku dostała ode mnie wszyściutko łącznie z huśtawką znajoma spodziewająca się bliźniaków. Trzeba sobie pomagać! :)

      Usuń
    12. Anonimku, pieluch u nas aż tak dużo nie idzie (wiem że są dzieci co chcą żeby im pieluchę po każdym siku zmieniać, u nas tego nie ma), trzy, cztery, pięć na dobę to już max. Ostatnio kupowaliśmy pampersy sleep&play w promocji 50 gr za sztukę co daje max 75zł/ na miesiąc. do tego chusteczki mokre ostatnio kupowałam za 15 zł trzypak spokojnie starczy (ale chusteczek akurat nie uważam za niezbędne, długo obywałam się bez i pupcię zwykłą wodą i wacikiem przemywałam). do tego jedzenie, kupuję zwykłą kaszkę kukurydzianą za 2,50, na miesiąc starcza, chrupki kukurydziane parę paczek w miesiącu za 1 zł, trochę warzyw i owoców (ale takich rzeczy on jeszcze bardzo mało je, więcej ja po nim dojadam, więc to malutkie pieniądze), no i woda na pranie i kąpiel. Z kosmetyków to ostatnio tylko maść robiona z apteki za 6 zł i parę kropel oliwki do kąpieli. I tyle. Mleka sztucznego kaszek, słoików nie kupujemy. Krem na słońce mam od paru miesięcy ten sam bo jakoś zazwyczaj zapominam go smarować;) Ubranek większość dostaliśmy, od czasu do czasu coś mu kupię w Pepco bo tam mają tanie rzeczy, albo rozglądam się za używanymi, to samo z zabawkami. Jakby nie liczyć, nie wychodzi więcej niż 150, chyba że o czymś zapomniałam. Raz na jakiś czas są jakieś większe koszty, takie jak wspomniany fotelik, krzesełko do karmienia, teraz szukamy chusty tkanej, ale myślę, że jak rozłożyć te koszta na czas ile będziemy te rzeczy używać, to też się w tych 150 zł zmieści. Szczepionki mamy darmowe z sanepidu.

      Usuń
    13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  15. Ja mam dwójkę i szczęście to ogromne jest dla nas :)
    Fakt, że coraz częśćiej słyszę, ze ludzie nie chcą, bo wygoda, bo kariera...

    OdpowiedzUsuń
  16. FRanek zobaczył zdjęcia na motorze i powiedział, że tez taki chce:)
    Poproszę więc o jeden dla mojego synka;-)

    Ad rem - gdy kiedyś powiedziałam, ze staramy się o drugie dziecko usłyszałam: czyś ty zwariowała??? Dziś rodziny z dwójką dzieci to już rodziny wielodzietne!
    itd. itd.
    Całości rozmowy przytaczać nie będę.

    Nie oceniam niczyich wyborów. Młodym ludziom jest dziś często b ciężko - problemy z pracą, brak mieszkania, często też brak wsparcia w rodzinie. W takich sytuacjach trudno jest podjąć świadomą decyzję o dziecku, któremu chce się przecież zapewnić stabilizację.
    W naszej obecnej sytuacji, przy dwójce dzieci w tym jednym wymagającym stałej opieki, decyzja o trzecim dziecku byłaby iście kaskaderska. Wiem, ze nie dalibyśmy rady.
    Nie sztuką jest dziecko spłodzić, sztuką jest je wychować (w przeciwieństwie do hodowli) - wiecie na pewno, co mam na myśli. Każda rodzina wie najlepiej, jakie ma możliwości emocjonalne, finansowe i zdrowotne. I niech każdy podejmuje decyzję za siebie. Byle nie oceniać nikogo.

    Mam koleżankę, która od wielu lat stara się o dziecko. Bez powodzenia.. Ile oni się już nasłuchali o dzisiejszych wygodnych młodych rodzinach podczas gdy dziecko jest ich największym marzeniem.

    Trudny temat.

    Pozdrawiamy Was ze Szczecina;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, z rodzinnego Szczecina mego:) Kiedyś chciałam się do Was wprosić na kawkę, zapomnieliście już? Starość czyżby?..;-)

      Usuń
  17. Przepraszam za chaos w komentarzu, ale Fr wisi na mnie i żąda pokazania zdjęcia z motorem;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Franek, byłeś rok temu w Szczecinie, wpadaj kolejny raz, to pójdziemy do Muzeum Komunikacji :D

      Usuń
  18. hej Krzysiu!
    Zapewne w otoczeniu każdej osoby są ludzie, którzy z chęcią powiększają rodzinę, a także ich przeciwnicy, którzy czekają na "ten moment". Możemy ich tylko nie znać, lub nie zauważać. Mi się "za młodu" ;) marzyło 5cioro dzieci. Obecnie stanęło na 3. Jesteśmy na dobrej drodze, bo za 6dni narodzi się drugie dzieciątko. I sporo ludzi się dziwi, że tak szybko (mała będzie miała 1,5roku). Szczególnie osoby, które mają dzieci w wieku ok 3lat. Zdarza się, że nazywają szaleńcami bądź odważnymi. A starsze pokolenie tylko powtarza: teraz to macie dobrze-pampersy, słoiczki. Wszystko dostępne, nie to co kiedyś :) Wszystko zależy od podejścia (a dla niektórych od pieniędzy..).

    Czasami wychodzimy na spacer z moimi bratankami. Wówczas dużo ludzi patrzy na nas jak na "patologię" - mała dziewczynka w wózku (jak jeszcze jeździła, bo już odzwyczajona ;)), dziecko w drodze i dwaj chłopcy 5i6 lat. Same dzieci! Zapewne u niejednej osoby w głowie zaświtała myśl "dziecioroby" (paskudne określenie). Niech myślą co chcą - widocznie nie mają nic ciekawszego w życiu... A ja podziwiam ludzi, których stać na dużą rodzinę (nie w sensie finansowym). Dzieci to błogosławieństwo i jeśli kiedyś miałoby się okazać, że jednak będzie ich piątka to będzie pięknie :) Na razie dwójka i (miejmy nadzieję :)) chwila przerwy :D

    Pozdrawiam serdecznie! Milena C.

    OdpowiedzUsuń
  19. Widzę ,że tematyka dzietności u Ciebie co jakiś czas się przewija ;)
    Jak już może wiesz, mam 7 dzieci. Mieszkam w miejscowości, gdzie troje a nawet czworo to norma, no może nic szczególnego i zjawiskowego. Mimo, że my te normy "troszeczkę" przekroczyliśmy, nie odczułam, a przynajmniej bezpośrednio, od otoczenia, że jesteśmy patologią. Jak na razie słyszymy, że jesteśmy fajną rodzinką ;)
    Może jedynie najbliższa rodzina miała problem z zaakceptowaniem nas jako wielodzietnej rodziny, ale myślę, że kiedy dzieciaczki pojawiały się już na świecie problem znikał, bo jak tu nie kochać takich maleństw :)... A teraz słyszę nieraz od mojej mamy, że nie wyobraża sobie,żeby tego czy tamtego dziecka na świecie nie było.
    Jest różnie, raz lepiej, raz gorzej, ale baaaardzo odczuwamy opiekę z Góry. Do tego potrzebne jest zaufanie...
    Nawiążę jeszcze do jednego zdania, które się gdzieś tam, w jakiejś wypowiedzi pojawiło, a z którym nie zgodzę się za nic na świecie.
    Rozsądek, a konkretnie ,że mało rozsądne może być posiadanie zbyt dużej ilości dzieci.
    Zapytam, gdzie jest granica rozsądku? Czy patrząc na to np. dziesiąte dziecko bylibyśmy w stanie mu powiedzieć, że jest na świecie, bo brakło rozsądku??? Czy z Panem Bogiem dyskutuje się o rozsądku, czy w zaufaniu mówi się TAK, kiedy pojawia się kolejne dziecko?
    W Piśmie Świętym czytamy, że Pan Bóg wybrał nas zanim powstał świat, więc jeśli gdzieś rodzi się więcej dzieci, to z Woli Pana Boga, bo taki był/jest Jego plan, nie nasz.
    Co jest rozsądkiem? Stosowanie antykoncepcji, NPR ( które niewłaściwie używane/pojmowane, też staje się antykoncepcją tylko naturalną). A jeśli te wszystkie metody "zawiodą", to może warto pomyślec, że pomimo naszych usilnych starań, to to dziecko miało być?
    Czy to tylko dzisiejsze czasy nie sprzyjają dużym rodzinom? A w których czasach rodzinom wielodzietnym było lekko??? To kwestia akceptacji. W dzisiejszych czasach, to społeczeństwo bardzo często blokuje małżonków na nowe życie wmawiając im, że głupotą i nierozsądkiem jest większa liczba dzieci.Posłużę się tu fragmentem z 1Kor 1, 27- 29 " Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć; i to, co nie jest szlachetnie urodzone według świata i wzgardzone, i to, co nie jest, wyróżnił Bóg, by to co jest, unicestwić, tak by się żadne stworzenie nie chełpiło wobec Boga."
    Na koniec posłużę się jeszcze jednym krótkim fragmentem z PŚ. Dla mnie jest to bardzo ważny fragment i niezwykle dający do myślenia, bo patrząc na moje dzieci, ja widzę, że Ono miało być. A, że bywa czasem ciężko i wymaga to od nas jakis wyrzeczeń...no cóż, nie urodziliśmy się po to, żeby nam było dobrze :)
    Efez. 1, 4 - 5: "W nim bowiem wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nienaganni przed obliczem Jego ; w miłości przeznaczył nas dla siebie do synostwa przez Jezusa Chrystusa według upodobania woli swojej."

    To tak w wielkim skrócie moje zdanie na ten temat :)..to temat rzeka i nie da się w kilku słowach tego ująć:)

    Pozdrawiam serdecznie



    OdpowiedzUsuń
  20. Pamiętam jak na jednych zajęciach wykładowca rozwinął tematykę rodziny i wielodzietności w XX wieku. Stwierdził też przy okazji, że dzisiaj sami pewnie dostrzegamy, że rodziny 3+, to rodziny patologiczne, na co urażona wykrzyknęłam "dziękuję, panie doktorze" (choć może nie powinnam, bo to wykładowca). Sama mam trójkę rodzeństwa, ja jestem najmłodsza.

    Wiem, że jestem młoda i wszyscy mówią, że za smarkata na dziecko. Pewnie mają rację. Ja zresztą chcę skończyć studia (jeszcze 2 lata do magistra). Jednak nie widzę powodu, dla którego nie mogłabym mieć dziecka zaraz po ukończeniu studiów. Nie panikuję na myśl o dziecku (w przeciwieństwie do mojej rodziny i znajomych) - studia można kończyć zaocznie a ja mam zacięcie do nauki, więc na pewno bym nie odpuściła. Dziecko nie byłoby tragedią - mentalnie. Ale tak, jak napisałeś: luksus. Finansowo nie wyobrażam sobie jak mielibyśmy (ja z narzeczonym) poradzić sobie z maluchem. To byłaby sytuacja ekstremalna.

    OdpowiedzUsuń
  21. My też chcielibyśmy bardzo mieć auto i dwie pensje, a mamy dwoje dzieci. Zdecydowanie więcej to radości.

    OdpowiedzUsuń
  22. Witam, mam 30 lat, jestem od 3 lat mężatką, nie mam dzieci. I sama nie wiem czy chcę je mieć. Dlaczego?
    -bo nie wiem czy podołam,
    -bo tłuki mi do głowy cały czas, ze mam na to jeszcze czas, że po pierwsze studia ( i tak nie pracuję w zawodzie), że później dobra praca (kocham swoją pracę, ale kokosów nie zarabiam - 2 tys polskich złotych ;))
    -bo nie mamy swojego mieszkania,
    -bo mamy wygodne życie.

    I generalnie nie jest mi źle, je jesteśmy we dwójkę, kocham swojego męża pond swoje życie.
    I budzi się we mnie pragnienie dziecka, i zraza zabijam te pragnienia swoim strachem i wygodnictwem.
    I czasami chciałabym po prostu "wpaść" bo sama się chyba nigdy nie zdecyduję, a naturalne metody planowania rodziny jeszcze nas nigdy nie zawiodły. Niestety :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Mam 20 lat, męża i dziecko. Dziś jestem najszczęśliwszą kobietą na ziemi ( a przynajmniej tak myślę). Czasami zastanawiam się nad drugim dzieckiem. Chcę zajść w ciążę świadomie, jak za pierwszym razem cieszyć się, a nie płąkać. Oliwka była dzieckiem planowanym, wyczekanym, dlatego myślę, że najważniejszą rzeczą jest odpowiednie przygotowanie. Na razie nie planujemy kolejnego dziecka, czasami nawet myślę, że na jednym poprzestaniemy, ale... czas pokaże ;d

    OdpowiedzUsuń