Jak się coś psuje to lawinowo. W dwa tygodnie kilka rzeczy nam
się posypało.
Najgorsze, że konto wyczyszczone, a do wypłaty daaaleko.
Najpierw muszla w toalecie padła – stówka w Liroy i naprawiona.
Następnie padł nam grzejnik, którym dogrzewaliśmy w zimne dni
pokój do kapania Juniora. Niestety grzejnik pożyczony. Teraz trzeba kupić dwa jak
zrobi się chłodniej.
A w zeszłym tygodniu padł nam aparat. Nad czym najbardziej ubolewamy.
Kilka miesięcy temu nabyliśmy używany Canon 30d, ciszyliśmy się, że w końcu mamy
własny aparat, ciułaliśmy na niego naprawdę długo by móc uwieczniać piękne
chwile z Juniorem. I padł nam. Niby urządzenie sterujące migawką i migawka popsute.
Niestety wg specjalistów nie do naprawienia, a części brak. Ubolewamy na tym najbardziej.
I tak to w takich klimatach ostatnio prosperujemy…
Złośliwość rzeczy martwych
OdpowiedzUsuńOjej, przykro mi. Aparat ważna sprawa.
OdpowiedzUsuńTak bywa raz lepiej, raz gorzej... życzę żeby tych lepszych dni było zdecydowanie jak najwięcej! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńEch jak to mówią - złośliwość rzeczy martwych ale aparatu fakt, szkoda i to bardzo. :(
OdpowiedzUsuńWidzę, że nie tylko u mnie problemy:(
OdpowiedzUsuńZe swojej strony, odradzam z całej siły kupowanie jakijkolwiek używanej elektroniki. Nawet pomijając fakt, że teraz elektronikę robi się tak, żeby wytrzymała do końca gwarancji i ani dzień dłużej, to tak naprawdę, jeśli się nie znasz, to nigdy nie wiesz, w jakim stanie jest dana rzecz. To trochę tak jak z samochodem. Ja się parę razy już tak przejechałam, nie polecam:( Tylko pozorna oszczędność.
Ps: na blogu Pasikonika zapytałam Cię o męski punkt widzenia w pewnej kwestii, mam nadzieję, że się wypowiesz, bom bardzo ciekawa Twojego zdania:)
Krzysztofie - widać nie tylko mnie idzie jak po grudzie; zmywarka zepsuta od pół roku; czajniki elektryczne wysiadły jedne po drugim Jeden pękł, a drugi ma chyba termostat uszkodzony i nie dogotowuje wody za wcześnie się wyłącza i jaki skutek z niedogotowanej wody - biegunka u mnie. Potem pojawiło się przeziębienie i już od dwu tygodni mnie męczy, ani myśli sobie odpuścić, akurat w tym momencie, jakby na złość. A tu tyle na głowie załatwiania przed podróżą. Nic tylko usiąść i płakać. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo to dobrze, że się ociepliło (i tak już zostanie).
OdpowiedzUsuńAparatu szczególnie szkoda. Ja bym była mega zła.
OdpowiedzUsuńwiecie co, ja wiem, że to człowieka może szlak trafić, mnie pewnie te by trafił, ale pamiętajcie, że to TYLKO rzeczy ;)
OdpowiedzUsuńPrawo serii nic się na to nie poradzi :)
OdpowiedzUsuńjak to mówią "jak się psuje to wszystko na raz"...
OdpowiedzUsuńjednak na złośliwość rzeczy martwych nic nie poradzimy.
Pozdrawiam gorąco ;)