Muszę podzielić się z Wami rozmową z napotkanym rowerzystą i staruszkiem. Na przejażdżce rowerowej podczas odpoczynku usiadłem na ławce obok Pana reperującego rower. I owy pan zagadał do mnie i opowiedział o krótkiej historii, która go zdziwiła. A mianowicie jadąc z dużą prędkością zgubił sprzęt przymocowany do rowera za kilkaset złotych i spontanicznie zahamował tak mocno nowym rowerem, że przeleciał przez kierownicę. I opowiada mi dalej, że przejechało kilkanaście osób, które nie spytały nawet czy żyje. Ale zatrzymał się jeden mężczyzna, który pomógł mu się ogarnąć, naprawić rower i .... pomóc w poszukiwaniu zgubionego monitorka. Gdy rowerzysta zrezygnował z szukania, nie mogąc znaleźć, nagle pojawił się owy mężczyzna, który mu pomógł odnaleźć jego drogi, dwudniowy sprzęt.
W sumie pomyślałem sobie, cóż to takiego, ale wiecie co? Ten rowerzysta był w pozytywnym szoku, że jedna osoba się zatrzymała i mimo, że miała swoją trasę, pomogła mu, co zajęło jak mówił sporo czasu. Zobaczyłem w oczach tego Pana, niesamowitą wdzięczność, uczucie zdziwienia, że ktoś mu pomógł.
Po rozmowie pojechałem dalej i już pod koniec wyprawy, usiadłem na ławce w parku, nieopodal mego miejsca zamieszkania. Dosiadł się pewien starzec, bardzo zaniedbany i zaczął do mnie mówić. W skrócie brzmiało to tak:
niech pan spojrzy na moje buty - powiedział starzec, więc ja zobaczyłem, buty jak buty, dosyć wychodzone, ale ok. Dostałem je od rowerzysty parę minut temu. Zdziwiłem się i zapytałem, jak to od rowerzysty? A pan mi odpowiedział: zamknęli mi dom, wyrzucili w klapkach, szedłem przez park i zatrzymał się rowerzysta i spytał czy dobrze się czuje i dokąd idę, więc odpowiedziałem, że na rynek i, że zamknęli mi drzwi, a nie zdążyłem zabrać butów i chodzę w klapkach ku zdziwieniu innych. Więc ja spytałem skąd ma te buty, a starzec rzekł: przywiózł mi je rowerzysta, najpierw kazał mi usiąść na ławce i zdjął swoje z nóg, by mi oddać, ale były za krótkie. Powiedział bym siedział na ławce, a on pojedzie i przywiezie mi inne, które będą pasowały. Więc ja siedziałem i nie wierzyłem, że wróci. I wrócił z butami, włożył mi je na stopy, bo nie mogę się schylać, zawiązał i po serdecznym pożegnaniu odjechał. Spotkałem naprawdę dobrego człowieka...
Mógłbym Wam napisać, co widziałem w oczach tego starca, jak mówił o rowerzyście, jak opowiadał o wojnie i dobru, które go w tym dniu spotkało, ale nie napiszę tego, bo jestem przekonany, że każdy z Was się domyśla. Dla mnie była to lekcja z życia, której chciałbym się uczyć cały czas.
Dla mnie to właśnie jest ewangelia!
A dla mnie to życie. Czasami w naszym kraju się ktoś dobry trafi. Np. kiedyś jak jechałem autobusem i wypadł mi plecak z bagażnika, to dobry człowiek jechał 2km żeby mi go przywieść. To było wspaniałe.
OdpowiedzUsuń`m (ateista)
Może i Życie, ale mi jeszcze brakuje to takiej postawy. Myślę, że każdy ma w sobie tę iskrę dobra, kwestią pozostaje ją rozpalić w jak największym stopniu:) A najlepszą zapałką jest drugi Człowiek :) Dzięki 'm
OdpowiedzUsuńwow! oni spotkali dobrego samarytanina :) a może nawet samego Jego :)
OdpowiedzUsuńDokładnie. A ja miałem szczęście wysłuchać tych historii:)
OdpowiedzUsuńSasasa, że się wyrażę. Często nie widzimy jak dobrzy ludzie są z nami.
OdpowiedzUsuńAch gdyby takich ludzi było więcej, o ile wspanialszy mógłby być wtedy świat:)
OdpowiedzUsuńCi dobrze są w okół nas, ale rzadko zawracamy na to uwagę... każdego dnia zapewne ktoś komuś pomaga jestem o tym przekonana!Wystarczy usiąść na ławce i albo poobserwować, albo usiąść i posłuchać doświadczenia innych :)
OdpowiedzUsuńprzykład: w tramwaju wyleciał chłopakowi telefon, jakiś 'koleś' z dredami wziął telefon podszedł i mu go oddał.
i polecam film 'Podaj dalej' wzruszający, ale piękny!
Marta