środa, 24 października 2012

Śmierć

Niedawno byłem na pogrzebie wujka. Nasunęło mi się kilka refleksji. Od małego chłopca uczestniczyłem
w pogrzebach różnych osób, i mam wrażenie, że moje podejście jest jak ja to nazywam naturalne do tego zjawiska, uważam, że śmierć jest wpisana w życie każdego człowieka i tyle.

Na ostatnim pogrzebie jednak bardziej aniżeli na wcześniejszych pogrzebach uświadomiłem sobie potrzebę modlitwy dla zmarłego ale
i dla siebie. Z musu przyjechaliśmy do kaplicy, gdzie wniesiono trumnę aż 1,5h przed rozpoczęciem mszy pogrzebowej. W takich przypadkach, jak mi się nudzi, to najlepiej wykorzystać to na modlitwę. I tak upłynęło mi te 90 minut. Moje zaangażowanie przerosło mnie samego, po prostu czułem potrzebę modlitwy za zmarłego.

Było to naprawdę dobre doświadczenie. Samo przebywanie przy zmarłym zmusza do myślenia nad swoim życiem, jego sensem, priorytetami.

Pamiętam jak znajoma zarzucała mi, że po śmierci bł. Jana Pawła II nie uroniłem nawet łezki, a po śmierci Gołasia nie mogłem się ogarnąć. Czy też jak po zdobyciu medalu polscy siatkarze na podium ściągnęli bluzy, i każdy miał koszulkę z nr 16. To jest coś, co mnie łamie, powala moją "niewrażliwość" na śmierć.

Nie doświadczyłem jeszcze śmierci bardzo bliskiej osoby, więc myślę, że to też sprawia, że moja perspektywa jest inna. I oby jak najdłużej taka pozostała. 

20 komentarzy:

  1. Dokładnie dlatego tak jest. Gdyby umarła ci żona czy dziecko straciłbyś sens własnego życia. To naturalne... każdy tak ma. Pozdr.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że nie każdy. Wiele osób publicznych straciło bliskie osoby np. śmierć Agaty Mróz, a jednak jej Mąż z dzieckiem robią wielkie rzeczy np. prowadzą Fundację.

      Myślę, że podejście i wiara ma tu dużo do powiedzenia.

      Usuń
  2. Nie zgadzam się z wypowiedzią Anonimowy.
    Śmierć jest naturalnym procesem nakreślonym przez Boga. Zabiera on osoby do siebie wg własnego planu, na który nie mamy żadnego wpływu. Owszem, wiele osób się załamuje w tych trudnych chwilach, jednak świadomość, że i tak później się spotkamy nie powoduje utraty sensu życia... przynajmniej (chyba, tak myślę) nie u mnie.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że bliżej mi do postawy JOTGIE, tak mi się przynajmniej wydaje.

      Usuń
  3. Och, jaki zniewieściały pan :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, podobno zniewieściałość jest teraz w modzie :D

      Usuń
    2. I to mnie przeraża... wszędzie same cioty. Świat zmierza ku zagładzie. Btw, nie wiem, jakim cudem, ale nie zalogowało mnie do poprzedniego komentarza.

      Usuń
    3. Dodam tyko, że to Kobiety w pewien sposób kształtują mężczyzn, a co dzieje się obecnie z Kobietami, to każdy wie.

      Usuń
  4. Akurat kwestia żałoby jest sprawą kulturową. My przychodzimy raz w roku na cmentarz, by wspominać zmarłych, w innych kulturach robią nad grobami huczne imprezy, aby zmarli też mogli w nich "uczestniczyć". U nas kolorem żałoby jest czarny, w chyba Indiach - biel... i tak dalej. Również kwalifikacja śmierci jako czynnika stresującego, chociaż zakorzeniona w badaniach psychologicznych, jest de facto powiązana ściśle z kulturą zachodu.
    W momencie śmierci Jana Pawła II byłem akurat u Dominikanów w Poznaniu, część osób, bardzo silnie związanych z Kościołem i ruchami dominikańskimi, miało bardzo pogodny wyraz twarzy w momencie modlitwy za zmarłego papieża. Może powiedzieć, że się uśmiechały to za dużo, ale na pewno nie było w nich tragicznego żalu. To nie tylko kwestia doświadczenia, ale także zrozumienia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Niemniej jednak, facet z gliny nie jest i to od niego samego zależy, czy podda się takiej obróbce, która wciśnie go pod pantofel, czy też się temu oprze i zostanie dominującym samcem alfa ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Niemniej jednak, facet z gliny nie jest i to od niego samego zależy, czy podda się takiej obróbce, która wciśnie go pod pantofel, czy też się temu oprze i zostanie dominującym samcem alfa ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pewnie tak, ale wiemy w jakim stopniu działa warunkowanie na daną jednostkę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy zmarł mój Dziadek miałam osiem lat - niewiele z tego pamiętam. Moja Babcia zmarła prawie trzy lata temu i do tej pory nie uroniłam ani jednej łzy. Chyba jestem popsuta...

    OdpowiedzUsuń
  9. chyba mam podobne naturalne podejście... nawet nie potrafię złożyć komuś kondolencji... nie płakałam też po JPII, nie ruszają mnie tragedie narodowe (a nawet wkurzają), śmierć i żałobę przeżywam sercem

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Hmm w sumie ja doświadczyłam tak naprawdę jednego odejścia z tego świata bliskiej mi osoby. Dziś jestem z tym pogodzona i przyjmuję to naturalnie choć wciąż odczuwam pewną pustkę. Tego, że nie mogę tak beztrosko wpaść z sernikiem i opowiedzieć tej osobie o wszystkim czego doświadczam, zapytać o zdanie, powspominać...

    OdpowiedzUsuń
  12. No i po jakie licho pisac do osoby tak nierozumnej :/ szkoda czasu Wszyscy na ciebie plują a ty mówisz że deszcz pada hahhaa. Takim w życiu łatwiej :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Szacun dla Marty !! Twój komentarz wymiata. Wreszcie odpowiednie słowa :) KAzik

    OdpowiedzUsuń