czwartek, 19 września 2013

Grosz do grosza...

Nie wiem czy kogoś z was czasem dopada sytuacja w której zlicza wszystkie grosze by mieć np. na chleb?
U nas się tak zdarza. Tak było wczoraj, gdy szukaliśmy każdej monety by było dosłownie na chleb.
zdjęcie ze strony: http://www.lubelskie.pl/?pid=684

Cieszę się, że nie marudzimy, nie narzekamy i nie popadamy w rozpacz. Nawet z uśmiechem planujemy, jak będziemy takie sytuacje wspominać w przyszłości, bo nie planujemy tak zawsze :P

Często powtarzamy, że nie możemy pojechać na wymarzone wakacje, wyjść do kina czy częściej na dobrą kawę, ale za to mamy siebie, wspaniałego synka, mamy gdzie mieszkać i nie przymieramy głodem. Ja mam pracę, nie jest ona wymarzona ale jest, jesteśmy zdrowi (tak mi się wydaje :D). I chciałoby się rzec pieniądze to nie wszystko. W takich sytuacjach bardziej doceniamy to co mamy. Choć bez pieniędzy nie jest łatwo. Myślę, że pewien spokój daje nam świadomość, że w podbramkowej sytuacji możemy liczyć na bliskich. 

Oczywiście nie osiądziemy na laurach, bo mając więcej grosików można zrobić wiele dobrych rzeczy, również dla innych. 

Dobrego zbliżającego się weekendu życzę. 

Dla porównania zarobki lidera drużyny, której kibicuję:

Cristiano Ronaldo

            136 zł    za minutę 
         8 160 zł    za godzinę
     195 840 zł    za dobę
  1 370 880 zł    tygodniowo
  5 875 200 zł    miesięcznie
70 502 400 zł    rocznie


37 komentarzy:

  1. Znam ten ból, ale ja jestem studentką, więc nawet z tego się śmieję i przeważnie nic sobie nie robię, ewentualnie sprzedajemy butelki po piwie ;p
    Mam nadzieję, że u Was już takiej sytuacji nie będzie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm u nas kilka by się znalazło z letnich grilowanek. Ups. mam nadzieję, że nie robię reklamy spożywania alkoholu. :D

      Usuń
    2. Jesteście świetną rodzinką i możecie być wzorem dla innych.

      Usuń
  2. To ważne, że macie siebie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. A no czasem jest tak, że ogólną sytuację finansową da się okreslić tylko jako "cienko". :D
    Ale, jak napisałeś, pieniądze to nie wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  4. My zaczynaliśmy małżeństwo od zera, wiele się przez rok zmieniło, bez porównania, ale takie chwile kiedy poza sobą nawzajem nic więcej się nie ma, najfajniej się wspomina. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. O, mnie też się tak czasem zdarza... Wiążą się z tym różne absurdalne sytuacje typu: jak przeżyć cały tydzień za 25 zł, albo poruszanie się po mieście bez grosza przy duszy - dosłownie. Kiedyś nawet śmiać mi się chciało, jak pewien żebrak na przystanku autobusowym podchodził do każdego z pytaniem "Czy ma pan/pani złotówkę?". Oczywiście każdy kiwał przecząco głową, dodając: "Nie, nie mam niestety". Do mnie też w końcu podszedł, a ja... naprawdę nie miałam ani złotówki! I to nie dlatego, że zapomniałam wypłacić z bankomatu, po prostu nie miałam wcale... (dobrze, że miałam kartę miejską, żeby móc chociaż jeździć komunikacją). Takie sytuacje uczą mnie pokory i nieprzywiązywania nadmiernej uwagi do tego, co materialne. A czasem pomagają przełamać opory mojej "samowystarczalności" i daję bliskim szansę, by sobie pomóc. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie rozwala jak podchodzi ktoś i prosi o pieniądze i każdy mówi, że nie ma ehheh, śmiać mi się chce, natomiast jak nie daje i mam to mówię, że nie dam.

      Usuń
  6. Trzymam kciuki, żeby takie sytuacje zdarzały się, jak najrzadziej.

    OdpowiedzUsuń
  7. A nam się tak nigdy nie zdarzyło i szczerze mówiąc na tą chwilę.nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Żyjemy z jednej niedużej pensji, ale żyjemy oszczędnie i potrzeby konieczne zawsze są przed przyjemnościami. To, co możemy, odkładamy i inwestujemy, pieniądz robi pieniądz;) W ten sposób przez te dwa lata udało na się uzbierac całkiem niezłą sumkę. Moi rodzice nauczyli mnie, by starać się polegać pod względem finansowy na sobie i nigdy nie pożyczać bez absolutnej konieczności. Lepiej, jak już widać, że może nie starczyć do końca miesiąca, bardziej zacisnąć pasa. Oczywiście nie wykluczam, że kiedyś i nas taka sytuacja spotka, ale mam nadzieję, że nie;)
    A co do zaufania Bogu i samowystarczalności- Bóg przede wszystki dał nam rozum, żeby dobrze rozplanowywać swoje wydatki, żeby nie musiał bez potrzeby ratować nas z takich sytuacji:) Jeśli kiedykolwiek przytrafi się nam taka sytuacja, że nie będziemy mieli na chleb, będę wiedziała, że zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy, żeby jej uniknąć- i że widocznie Bóg tak chciał, byśmy i tego doświadczyli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podziwiam, że z jednej niedużej pensji można jeszcze sporo odłożyć. Pomyślności :)

      Usuń
    2. Może nie sporo za jedny razem:) Ale jak sam napisałeś, grosz do grosza, a będzie kokosza:) I sporo odłożyliśmy z prezentów ślubnych, bo zdajemy sobie sprawę, że gdy jedna osoba tylko pracuje, to może się tak zdarzyć, że w pewny momencie zostaniemy bez dochodu w ogóle. A z czegoś żyć trzeba... Ale coś za coś- nie mieliśmy podróży poślubnej z prawdziwego zdarzenia, nie mamy samochodu, kablówki, rzadko gdzieś wyjeżdżamy, wychodzimy, mamy stuletni prawie komputer, pożyczonego laptopa itd... Ale wszystko to nieważne, ważne że mamy siebie;)

      Usuń
    3. Wiesz, Żono, owszem Pan Bóg dał rozum, żeby sobie rozplanować i żyć oszczędnie. Ale z drugiej strony są takie sytuacje, których nie przewidzisz. U mnie takie akcje się zdarzają wtedy, gdy mam rozplanowane nieraz co do grosza aż do wypłaty, a tu się okazuje, że z przyczyn losowych dostanę wypłatę tydzień później, bo moim pracodawcom coś się po drodze przydarzyło i to wcale nie jest zła wola czy nieuczciwość. Po prostu nieraz się tak zdarza. I wtedy na ten tydzień nie wystarczy sam rozum, żeby przeżyć. Trzeba po prostu pożyczyć, bo taka jest konieczność. Też nie lubię tego robić, ale czasem nie ma innego wyjścia...

      Usuń
    4. A, i nam się poszczęściło, że mieliśmy na starcie mieszkanie i nie musieliśmy brać kredytów ani płacić za wynajem... a to bardzo, bardzo dużo znaczy... szczerze, to nie wiem jak wiązalibyśmy koniec z końcem gdyby nie to. I nie wiem, czym zaplusowaliśmy sobie u góry, że tak nam się udało:)))

      Usuń
    5. Ado, ja wiem, że może się tak zdarzyć;) Dlatego piszę, że nie mogę wykluczyć, że kiedyś też nas taka sytuacja spotka... Ale ze swojej strony możemy (i powinniśmy) robić wszystko, żeby takie nieprzewidziane sytuacje były jak najmniej dla nas bolesne i starać się zabezpieczać, wtedy kiedy mamy taką możliwość. Tak ja to widzę;)

      Usuń
    6. Teraz trochę rozumie. My nasze "ślubne prezenty" włożyliśmy na poczet mieszkania, a byłaby to prawie moja roczna pensja. No i wszystko od zera.

      Usuń
  8. Ta... my też z mężem ciężko przełknęliśmy te zarobki. Bo właściwie w imię czego oni tyle zarabiają? Czasem mnie dziwi czemu ten świat jest tak dziwnie poukładany...

    Chwała Panu, że szczęście nie zależy od ilości pieniędzy, a często właśnie wręcz przeciwni!!1

    OdpowiedzUsuń
  9. Pamiętam takie sytuacje z mojego domu, kiedy jeszcze byłam dzieckiem. Moi Rodzice nie potrafili poradzić sobie z nimi tak, jak Wy. A szkoda. Mam nadzieję, że nawet jeśli to potrwa dłużej (oby nie!) to Szymon zapamięta to lepiej niż ja...

    OdpowiedzUsuń
  10. Złotówek (a tym bardziej groszy) nie zliczam, ale za to szukam, gdzie by można było kupić ekogroszek (węgiel) na kartę kredytową, bo musiałem już zacząć palić w piecu. Tak więc się nie przejmujcie - w każdym wieku mogą być podobne problemy:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Oj nie jesteście na pewno sami, na chleb mi na szczęście jeszcze nie brakuje,ale bywało różnie i z pewnością będzie różnie. Z tych gorszych czasów zostało mi kombinowanie ( nieoszukiwanie ) i planowanie, czarowanie obiadów z gwoździa, ale zawsze jakoś było. Wkurza mnie tylko to, że kończąc studia, pracując w dwójkę nadal nie można żyć spokojnie i na to "kino" ciągle brakuje

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej!

    Dzięki za wpis.
    Zmotywował mnie do tego, aby wreszcie wydać wszystkie ''zalegające'' grosze. Do tej pory oddawaliśmy na Górę Grosza (oddaje się ''miedziaki'' na kolonie z rodzin z malutkimi zarobkami), ale ostatnio trochę za dużo już tych groszy się uzbierało. Wczoraj odliczyłam 3,8zł i kupiłam dużego razowca za to. My szczęśliwi bo grosze nie zalegają, a sprzedawczyni szczęśliwa bo potrzebowała takich drobnych. Muszę tak częściej robić:).

    Pozdrawiam!
    Justyna

    OdpowiedzUsuń
  13. Oj znam to znam to:) Na studiach przez pierwsze dwa lata miałam zawsze wszystko wyliczone co do grosza, gdy trzeba było skserować jakąś książkę, albo coś niespodziewanego kupić, jedyne na czym dało się zaoszczędzić to na jedzeniu. Potem przed ślubem Krzysiek założył mi konto i się skończyło, bo w podbramkowej sytuacji gdy rodzice nie mieli zawsze mogłam sobie wyciągnąć z magicznej puszki pod Biedronką:) Ale tak szczerze to tęsknię za tamtymi czasami. Wydaje mi się że człowiekowi jest to wręcz potrzebne by go czasem bieda przydusiła, ale tylko wtedy gdy ten człowiek wie jak się zachować, tak jak wy, nie rozpaczacie, ale cieszycie się sobą. Gdy się ma dużo pieniędzy, stopniowo to one zaczynają rządzić, kuszą, chce się mieć jeszcze więcej, chce się mieć wszystko a jak czegoś zabraknie to tragedia. I nagle związki się rozpadają bo nie ma tego kina, nie można pójść na zakupy więc nie ma w ogóle co robić razem, nagle nie ma pomysłu na spędzanie wspólnie czasu a mąż/żona to już jakby obcy człowiek. Wiem, że to trochę głupio zabrzmi, ale ciesz się bo może ten brak pieniędzy to taki Boży dar umacniający waszą rodzinę. Wydaje mi się że można z niego wyciągnąc więcej pożytku niż z nagłego przypływu gotówki. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Krzysztofie> "grosz do grosza a będzie kokosza"; kiedyś był taki zwyczaj, że młoda pani idąc do ślubu dostawała "banknot"[chowany przeważnie do biustonosza], który miała zachować na czarną godzinę, właśnie na chleb. W życiu są różne sytuacje, dlatego uważam, że ten zwyczaj powinien być praktykowany. Banknot z reguły zapomniany, jawi się w trudnych sytuacjach niczym "dar Nieba" gdy potrzebny zakup chleba;a nie daj Boże lekarstw; pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Zdarzyło się, zdarzyło... Nie raz, nie dwa. Jednak daliśmy radę i mam nadzieję, że dalej będziemy dawać. Dzięki temu łatwiej docenić to co mamy :)
    Pozdrawiam!!!

    OdpowiedzUsuń
  16. Oj mi się zdarza i to bardzo często. Ale zdrowie jest jednak najważniejsze

    OdpowiedzUsuń
  17. Najważniejsze, że mamy siebie! :*

    OdpowiedzUsuń
  18. Jak miło jest mieć na kogo liczyć...
    Chciałabym chociaż raz to poczuć.

    OdpowiedzUsuń
  19. Pan uczy nas wszystkich pokory...również w kwestiach finansowych. Rozumiem Cię Krzysztofie.Bardzo dobrze Cię rozumiem. Pieniądze szczęścia nie dają, ale bardzo w życiu pomagają. Jak we wszystkim trzeba mieć umiar i znać granice,by za bardzo sie nie zapędzić. W trudnych sytuacjach warto jednak pamiętać, że Pan nad nami czuwa . Mi pomógł już tyle razy, że mogłabym napisać o tym książkę ;) Dziś próbuję oddać to co dostałam pomagając innym. Pozdrawiam Was bardzo serdecznie !


    OdpowiedzUsuń
  20. Najważniejsze, że przeciwności losu pokonujecie we dwoje i macie w sobie wsparcie.

    OdpowiedzUsuń
  21. No ja już parę razy mówiłam mężowi żeby się wkręcił na zastępstwo za Ronaldo chociaż na tydzień .... ;)

    OdpowiedzUsuń