Chciałbym poruszyć wg mnie cholernie ciężki temat dotyczący unikania współżycia w dni płodne (nieplanowanie dziecka w danym czasie) oraz współżycia w dni niepłodne.
Poniżej zamieszczę streszczone dwa świadectwa czy komentarze dla wprowadzenia w temat:
Jesteśmy
od 28 lat małżeństwem i sytuacja nasza była nieciekawa. Moja Żona miała
100% niechęć do współżycia w okresie niepłodnym i 100% odwrotność
w okresie płodnym. Współżycie w okresie zbliżonym do płodnego to 100%
pewność poczęcia, dwa razy = dwie córki,. Była chęć do współżycia był okres
płodny.
Upłynęło
wiele lat małżeństwa, zanim doszedłem do wniosku jak wyżej, co jest przyczyną
naszego nieudanego, a właściwie braku współżycia. Nie chcieliśmy stosować
środków antykoncepcyjnych a próby stosowania metod naturalnych spełzły na
niczym. Przez ponad 10 lat byliśmy w oazie rodzin, Ojciec Proboszcz chciał
żebyśmy prowadzili poradnictwo rodzinne ale jako wyjątek czym mielibyśmy się
podzielić.
Żona oprócz więzi duchowej, psychicznej, chciała,
pragnęła bliskości fizycznej i ja również pragnąłem bliskości fizycznej
a przez kolejne cykle nie było spełnienia tych pragnień. Doprowadziło to
do stopniowego oddalania się od siebie. Teraz żona ma objawy rozpoczynania się
menopauzy. Jesteśmy daleko od siebie, co można teraz zmienić?
Współżycie w okresach niepłodnych – jako odpowiedź na tę sytuację
tylko z pozoru jest takie proste. Otóż jak Państwo wiecie, kobiety
w tym okresie zazwyczaj nie mają ochoty na współżycie.
W przypadku mojej żony jest to 100% wręcz obojętność! Jak mówić o głębokim
zjednoczeniu, jeśli ja szanując żonę, mam odczucie, że właśnie wtedy traktuję
ją przedmiotowo! Że nie ma mowy o wzajemnym głębokim darze, jeśli żona
zgadza się na współżycie wyjątkowo niechętnie. Ona tez wtedy czuje się niczym
więcej niż przedmiotem zaspokajania napiętej seksualności swojego męża!
! Czasami
wydaje mi się, że te ciężary stają się powoli nie do uniesienia!
Innym
zagadnieniem jest okres ciąży oraz okres karmienia piersią! Byłoby chyba
śmieszne mówienie, że współżycie w czasie ciąży jest otwarte na życie! Tak
po prostu nie jest bo z przyczyn biologicznych nie może być i oboje
małżonkowie są tego świadomi! Cóż począć z tym faktem? Okres ciąży
z pierwszym dzieckiem był chyba okresem najharmonijniejszego współżycia
w naszym małżeństwie! Inaczej było w ciąży z drugim maleństwem,
kiedy współżycie było niemożliwe. Teraz nasze drugie dziecko ma 4 miesiące, tak
więc nie współżyjemy niemal od roku! I nie wiadomo kiedy to nastąpi, bo
żona karmi piersią!
Myślę, że jest to zmaganie wielu małżeństw, które chcą żyć w łasce uświęcającej - bez grzechu antykoncepcji i stosują NPR. Pomyślałem sobie rzeczywiście jakie to trudne ciągle się zmagać, hamować a z drugiej strony jakie piękne dla katolika wierzącego i praktykującego jest być w stanie łaski uświęcającej.
Osobiście dla mnie ciężki temat do rozmów ale i z doświadczenia widzę jak trudno jest te dwie kwestie pogodzić. Chyba każdy musi wybrać, co dla niego jest priorytetem. Nie ma możliwości mieć jednego i drugiego. Osoby niewierzące czy niepraktykujące mają "problem z głowy" ale te chcący żyć z Chrystusem muszą walczyć dla większego Dobra.
 |
Karta do obserwacji met. objawowo-termiczna |
Ciekawym doświadczeniem jest mieć starszych znajomych (50+), z jednego frontu i drugiego. I wydaje mi się (być może subiektywnie), że front bez antykoncepcji w ogólnym rachunku jest piękniejszy patrząc na te małżeństwa.
Jedna z małżeństw powiedziało mi kiedyś: "jesteśmy szczęśliwi i dumni, że nigdy nie poszliśmy na skróty i nie mamy nic sobie do zarzucenia w tej kwestii".
Rzucam hasło i chciałbym Was drodzy czytelnicy zapytać o zdanie w tej kwestii. Bez względu na front i przekonania.